Czy sport może być modny? Jak najbardziej! Niemal każdy kraj, jak świat długi i szeroki, ma swój sport narodowy, dyscyplinę, w której reprezentantom wiedzie się nad wyraz dobrze.
Ta prosta, wydawałoby się sytuacja, jest w naszym kraju nieco skomplikowana. Otóż najwięcej pieniędzy wydaje się na zawodników, którzy regularnie serwują kibicom rozczarowania. Kiedy ponad dekadę temu usłyszałem żart-pytanie, kiedy nasze Orły zagrają w Mistrzostwach Europy uśmiechnąłem się smutno na odpowiedź, że kiedy sami je zorganizują. Maskowanie rzeczywistości okazało się jednak całkiem przyjemne dla ducha – w 2008 roku nasi piłkarze wywalczyli prawo gry w czempionacie, a 4 lata później faktycznie je zorganizowali. Ktoś mądry zapyta jednak – co z tego?
I będzie to pytanie jak najbardziej słuszne. Osobiście nie potrafię zrozumieć dlaczego ktoś, komu trudno się biega kasuje miesięcznie tyle, ile uczciwie pracujący człowiek zarabia w rok. Odstawmy jednak na bok rozważania na temat piłkarzy, nie ma co na próżno szarpać nerwów. Prawdziwie modnym sportem jest dzisiaj futbol amerykański!
Pamiętam jak dziecięciem będąc z olbrzymim zainteresowaniem oglądałem napakowanych – tak, wtedy jeszcze nie wiedziałem, że pod strojami zawodników kryją się ochraniacze – kolesi, którzy z jajowatą piłką pod pachą torują sobie drogę na kraniec boiska. Będąc już w liceum, w erze Youtube z zazdrością patrzyłem na swoich rówieśników za Oceanem – dacie wiarę, że budżety drużyn uniwersyteckich liczy się w milionach dolarów? Że trenerzy tych drużyn – u nas byliby to panowie od wf-u – są na milionowych kontraktach? Że na meczu uczelnianej drużyny jest regularnie jakieś siedem razy więcej ludzi niż u nas na tak zwanej ekstraklasie?
Dlatego mocno trzymam kciuki, by futbol amerykański rozwijał się w naszym kraju w iście amerykańskim stylu. Jestem dumnym mieszkańcem miasta, które po raz kolejny okazało się być najlepsze w dość młodej lidze zawodowej. Trzymamy kciuki za Gigantów i zapraszamy na blog sportowy.